Siadasz na ławce, wyciągasz paczkę swoich najlepszych przyjaciół i zapalasz jednego z nich. Zaciągasz się głęboko i nagle słyszysz głosy kłócących się ludzi. Nie musisz daleko sięgać wzrokiem. Stali niedaleko, naprzeciwko siebie. Myślałaś, że dziewczyna zaraz będzie gotowa zabić chłopaka, z którym się kłóciła. Chyba próbował jej coś wytłumaczyć. Nie wychodziło mu to za dobrze, sądząc po zachowaniu dziewczyny.
- Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś! To koniec Marc, rozumiesz? Koniec! - Jej rozpaczliwy głos usłyszała chyba cała okolica. Zdziwiła cię reakcja chłopaka, który w ogóle nie zamierzał jej zatrzymywać, gdy wchodziła na posesję swojego domu. Nawet za nią nie krzyknął. Cóż, nie każdy facet jest taki jak sobie wyobrażasz. Masz wrażenie, że cię zauważył i idzie w twoim kierunku. Nie było to wcale wrażenie z gatunku tych złudnych. Co więcej, usiadł obok ciebie i zaczął rozmowę!
- Masz jeszcze jednego? - zapytał, wskazując na papierosa, którego trzymałaś w dłoni. Kiwnęłaś głową i sięgnęłaś do kieszeni. Podałaś mu również zapalniczkę. Ładnie podziękował i takim o to sposobem nastała głęboka cisza. Bałaś się odezwać. Niby co miała byś powiedzieć? Zapytać się o co poszło? Nie musiałaś. Przystojniak palący jednego z twoich przyjaciół zaczął opowiadać, jak to było. - Dowiedziałem się, że będę ojcem. Powiedziałem jej, że nie jestem jeszcze na to gotowy. Zaczęła wrzeszczeć, że dla mnie najważniejsza jest kariera, kariera i jeszcze raz kariera. Nie interesuje cię to, prawda? - zaciął się, gdy ty patrzysz w ciemne niebo i po raz kolejny się zaciągasz.
- Mów dalej, wszystko koduje -uśmiechnęłaś się lekko, nakłaniając go do dalszych zwierzeń.
- Resztę zdarzeń widziałaś na własne oczy. Powiedz mi, czemu ona tak zareagowała? - popatrzył na ciebie, wyczekując odpowiedzi. Składałaś w myślach kilka sensownych zdań, jednak żadne z nich cię nie satysfakcjonowało.
- Cóż, w pewnym sensie ją rozumiem. Będąc z tobą, miała nadzieję, że waszego związku nic nie zburzy, a dziecko traktowała jako przypieczętowanie waszej miłości.
- Nie liczyła się niestety z tym, że nie podzielam jej zdania - wyjął ci te kilka słów z ust, kończąc twoją wypowiedź. I znów zapadła głęboka cisza. Nie była ona jednak niezręczna, jak to zazwyczaj bywa. Zarówno ty i jak i on pogrążeni byliście w swoich myślach.
- Jak masz na imię? - Ni stąd, ni zowąd zapytał, gasząc pozostałości po twoim przyjacielu.
- Elena - odpowiedziałaś, powtarzając jego czynność.
- Marc - uśmiechnął się uroczo i wyciągnął do ciebie dłoń, którą lekko uścisnęłaś.
Cześć! :)